piątek, 19 sierpnia 2011

Szydełkowanie

Nie zginęłam, i to nie tak, że nic nie robię. Wpadłam po prostu w ten stan, kiedy zaczynam robić mnóstwo rzeczy i żadnej nie kończę. Głównie zajmuje mnie szydełkowanie, ale poza tym dziurawię muszle, na raty zszywam kolejnego pluszaka, robię kolczyki z sutaszu, i napoczynam książki, tylko po to, żeby je wyrzucić. Mimo wie4lu pomysłów, nie mogę za to się pochwalić żadnymi wynikami - poza jedną chustą szydełkowaną, która szczerze mówiąc bardzo mi się nie podoba. Zamiast szukać wzorów z opisem trudności jako "easy", powinnam była poszukać sobie projektu trochę trudniejszego, ale który po zakończeniu przyniósłby mi więcej satysfakcji. Jedyne co mi się udaje zrobić to coraz większy bałagan.
Nie ułatwia życia fakt, że moje szydełka to przypadkowy zbiór wykopany z zapomnianego schowka u babci. Często do konkretnego szala albo chusty potrzebuję odpowiedni rozmiar szydełka, i oczywiście go nie mam. Babcia przede wszystkim szydełkowała serwetki, dlatego mam sporo malutkich rozmiarów szydełek i żadnego większego - muszę więc zaopatrzyć się we własny arsenał. Niestety jedyna w okolicy pasmanteria utrzymuje się przede wszystkim ze sprzedaży wyrobów tytoniowych, dlatego można tam znaleźć trochę włóczki, guzików, pudło z poplątanymi wstążkami, igły i nici i to chyba wszystko... Jak się spytałam o szydełko w konkretnej wielkości zostały mi zaprezentowane, po długim szukaniu, druty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz