niedziela, 31 lipca 2011

Motylarnia

Łódzka motylarnia w ogrodzie zoologicznym bardzo mnie rozczarowała. Nie jestem pewna, czego się spodziewałam, ale nie podobały mi się nieruchome motyle nie zważające na wyciągnięte w ich kierunku palce i aparaty albo nerwowo trzepoczące pod sufitem. Za bardzo mi przypominały nieruchome ozdoby, które moja siostra z wielkim upodobaniem doczepia do firanek. Zauważyłam kilka z uszkodzonymi skrzydłami, i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że owady są jakoś sztucznie uspokajane. Wolę chyba "łapać motyle" w obiektywie na wolności - owszem, trudniej je złapać, ale osiągnięcie jest tym bardziej satysfakcjonujące.
Z drugiej strony bardzo się cieszę, że miałam okazję obejrzeć kokony motyli - sama idea, że w środku dojrzewa motyl jest fascynująca. Gdyby nie warunki panujące w motylarni pewnie bym się uparła, że by czekać aż któryś z owadów postanowi się wynurzyć ze swojego tymczasowego więzienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz