Zaczęłam Blue Curacao, bo wypatrzyłam w pasmanterii włóczkę o przygaszonym różowym kolorze idealną dla niego. Niestety zgodnie z moimi obawami wzór jest frustrujący - gubię się m.in za ilością gwiazdek w oznaczeniach "od - do". Wzór graficzny jest bardziej przejrzysty, natomiast nieszczególne pomaga fakt, że podzielono go na trzy osobne kawałki, z czego dwa są "do góry nogami". Do tego informacja na początku, że aby otrzymać chustę w "resonable size" (a na zdjęciu pojedynczy motyw jest duży) należy luźno splatać włóczkę, jest bardzo nieprecyzyjna. Zaczełam robótke szydełkiem określonym we wzorze - po kilku rzędach stwierdziłam, że mimo lużnych oczek potrzebuję większego szydełka - poprułam, zmieniłam, nadal robię lużno, i nadal mój motyw jest nadal mniejszy... Teoretycznie teraz jestem w połowie ostatniego z trzech powtórzeń motywu, ale całość nadaje się bardziej na kołniezyk niz na chustę. Planuję wprowadzić czwarte, a może piąte powtórzenie, żeby zrekompensować na długości. To tyle żali - mimo trudności nie zamierzam zrezygnować - to pierwsza chsuta, która w miare powstawania podoba mi się boraz bardziej, a nie coraz mniej. Skończę ją napewno.
Z okazji zbliżających się świąt przeczytałam kilka krótkich nowelek świątecznych - nie nie pomaga mi to pokochać Bożego Narodzenia - nadal nie znoszę tych świąt - w każdym razie jedna z nich prawie przekonała mnie do polubienia świąt. Przede wszytkim dlatego, że moja obsesja na punkcie robótek wełnianych znalazła idealną książkę. Zima, lamy, przędzenie i farbowanie wełny oraz robótki ręczne jako forma zalotów... The Winter Courtship Rituals of Fur-Bearing Critters
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz