Nie przepadam za prasowaniem wychodząc z założenia, że nie ma sensu się męczyć, jesli po założeniu ubrania i tak się pogniecie. Jedyny wyjatek robię dla dużych serwet i firanek, a skoro już się biorę za prasowanie to robię to hurtowo raz na kwartał. I taki dzień nadszedł dzisiaj (dies ire, dies illa). Po przeprasowaniu sterty rzeczy rozglądałam się po mieszkaniu, czy czegos nie pominęłam. Nie mogąc znaleźć kolejnej ofiary przyszło mi do głowy, żeby wyprasować jedną z wcześniej zrobionych chust. Spotkałam sie w kilku miejscach z informacją, że akrylowe chusty można zablokować prasując je delikatnie przez ściereczkę, ale wychodziłam z założenia, że jeśli na banderoli widnieje znak "nie prasować", to producent chyba dobrze wie, dlaczego. Z drugiej strony miałam akrylową chustę, z której nie byłam zadowolona, więc doszłam do wniosku, że mały eksperyment jej nie zaszkodzi, a jesli jest szansa na poprawinie jej wyglądu nie ma co się długo zastanawiać.
|
Zgromadzony sprzęt niezbędny do prasowania. |
Rozpięcie chusty na wąskiej desce do prasowanie nie było łatwe, ale dzięki spinaczom do prania i kamieniowi z biurka (mam go od lat i pierwszy raz znalazł jakieś praktyczne wykorzystanie) jakoś się udało. Żelazko ustawiłam na zalecane w instrukcji ustawiena dla wełny (wspomnienie w instrukcji o prasowaniu wełny natchneło mnie nadzieją - jednak się prasuje). Poprzypinałam chustę spinaczami, zakryłam ściereczką, przesunęłam żelazkiem raz, drugi, odkryłam, odpiełam... i nic. Płyta żelazka nie była ani trochę ciepła, więc nic dziwnego, że nadawała się do prasowania "nieprasowalnego".
Nie zraziło mnie to bardzo i ustawiłam żelazko na temperaturę, na której zwykle prasuję, przewidzianą dla bawełny. Poprzypinałam chustę spinaczami, zakryłam ściereczką, przesunęłam żelazkiem raz, drugi, odkryłam, odpięłam... i jest efekt. Niekoniecznie pozytywny. Przyznam szczerze, że pierwszą myślą było "no to spaprałam sprawę", ale skoro zaczęłam to chciałam zobaczyć efekt końcowy.
|
Lewa strona po prasowaniu, prawa jeszcze nie. |
Prasowanie wyszło chuście na dobre (pamiętając, że od początku jej nie lubiłam). Zrobiła się większa, a wzór ananasów jest dużo bardziej widoczny. Nadal podwijają się lekko brzegi, ale dużo mniej niż przed prasowaniem - i pewnie tylko dlatego, że nie miałam cierpliwości do upinania ich dokładnie. Sama robótka zrobiła się dużo bardziej "płaska" (nie umiem tego lepiej określić), co dobrze wygląda przy samych ananasach, ale gorzej w wypadku rzędów muszelek. Całość po prasowaniu wydaje mi się bardziej wiotka, inaczej się układa na ramionach.
W sumie tej konktetnie chuście prasowanie na zaszkodziło, ale wyraźnie nie jest do dobra metoda dla każdego wzoru (turkusowej chusty absolutnie nie zamierzam prasować). Przy dużych, ażurowych wzorach może dawać niesamowity efekt, ale rzędy słupków nie wyglądają zbyt dobrze po potraktowaniu żelazkiem. Dobrze wiedzieć, że mogę "niesforny" akryl potraktować żelazkiem, ale nie będę za często tego robić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz