Ta chusta wynagrodziła mi dzisiaj tydzień pracy nad nią. W sumie owinięcie się taką chustą w nieprzytulnych ścianach ośrodka zdrowia pomogło mi znieść dzień "dobijania się" do lekarza pierwszego kontaktu (przy czym określenie pierwszego kontaktu ma tu wybitnie ironiczne znaczenie). Nie mam nic przeciwko kolejkom do lekarzy specjalistów - weszły one jakoś do mojej codzienności, ale gdy pojawiam się w ośrodku zdrowia z starszą kobietą, wypisana tydzień temu ze szpitala, z gorączką i bardzo "słyszalnym" problemem z oddychaniem oczekuję, że zostanę wpuszczona do gabinetu, a nie poinformowana, że termin najbliższej wolnej wizyty wypada w piątek. I tak swoje odczekałyśmy przed drzwiami gabinetu, ale przynajmniej dostałyśmy recepty na potrzebne antybiotyki. W każdym razie jest coś niebywale pocieszającego w owinięciu się chustą w nieprzyjaznym środowisku, i bardzo się cieszę, że miałam ją dzisiaj ze sobą.
Żeby zapomnieć na chwilę o problemach (i nie oszukujmy się również dlatego, że zwykle zawodna komunikacja podmiejska dzisiaj była absolutnie nieuchwytna) wracając od babci przeszłam się bardziej malowniczymi skrótami.
|
Ta droga biegła niegdyś przez pola, ale od lat nikt ich już nie uprawia. |
Po drodze zrobiłam kilka szybkich zdjęć chusty, a także z roku na rok coraz bardziej niszczejącego szlacheckiego dworku. O dworku pisał Julian Tuwim, wspominając czasu swojego dzieciństwa
spędzone w okolicy. Grobu kochanków o którym opowiadała mi specjalistka
od Tuwima z Uniwersytetu Łódzkiego nigdy nie udało mi się znaleźć - i
wątpię żeby mi się jeszcze udało ze względu na stan dworku i
otaczającego go parku, który wraz z upływem lat był systematycznie
okrajany na rzecz budowy nowych mieszkań. Kilka lat temu w wyniku
pożaru zawalił się dach budynku, i od tego czasu dworek niszczeje w
oczach. Budynek nigdy nie był jakąś szczególną atrakcją turystyczną, sprytnie
ukryty w bardzo zapuszczonym, ale gdy już się przedarło przez krzaki
można było obejrzeć spory kawałek historii najbliższej okolicy.
Zrobiłam też sporo zdjęć kwitnących jabłoni, ale te zdjęcia chyba będą musiały poczekać na bardziej sprzyjające łącze internetowe, a tym czasem życzę wszystkim dobrego dnia.
piękna chusta i niezwykle malownicze ruiny....i ta droga...pozdr
OdpowiedzUsuńChusta wyszła przepiękna:)
OdpowiedzUsuńPrześliczna chusta:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam B.
Też taką mama :-) tzn taką zrobiłam :-)
OdpowiedzUsuńPiękna :-)
A spacer bardzo sentymentalny... Szkoda, że dworek niszczeje.
Pozdrawiam serdecznie.