Zaczęłam bez specjalnego planu. Zbliżała się północ, nie miałam pomysłu za co by się zabrać więc sięgnęłam po niedawno dostarczona bawełnę, przypadkowe szydełko i otworzyłam na chybił trafił folder z pomysłami. Taki początek nie był najgorszy, ale wczoraj zorientowałam się, że mam już chustę odpowiedniej długości, a rzędy we wzorze ciągną się jeszcze daleko poza pożądaną długość.
Zdecydowałam się ją zakończyć, ale w ramach zadośćuczynienia za porzucony w połowie wzór (i jako karę dla samej siebie chyba) do ostatniego rzędu włączyłam koraliki. W sumie nie są duże, więc bardzo się nie rzucają w oczy, ale znacząco dodają ciężaru chuście.
Najbliższy prawdzie jest kolor, który mam na zdjęciu samych kłębków, ale i on jest trochę przekłamany. Teraz waham się, czy z reszty bordowego zacząć bolerko, czy poszukać wzoru dla morskiego. Myślałam, że mam wzór dla niego - chustę, w której się zakochałam na samym początku swojej przygody z szydełkiem, ale po zamówieniu zieleni zajrzałam do wzoru i okazało się, że wzór składa się prawie w całości z poczwórnie nawijanych słupków, które niezależnie od tego jak się staram wychodzą mi bardzo niechlujnie. Próbowałam się za niego zabrać, ale jakby nie patrzeć nie wygląda on za dobrze w moich rękach, więc odkładam go na później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz