Skończoną chustę udało mi się zobaczyć i sfotografować w świetle dziennym dopiero po tygodniu. Nic dziwnego, skoro wychodzę z domu nocą i po nocy powracam.
Brakuje mi słońca i czasu dziennego, ale nie będę marudzić bo zima też ma swoje zalety - chociażby możliwość otulania się w te wszystkie szale i chusty :).
Wróciłam w ostatnim tygodniu do robienia bransoletek na szydełku. "Przypomniało" mi się, że po drodze z pracy (no może to nie jest wtedy najprostsza droga) mam sklep z koralikami jablonexu i tak o to stałam się posiadaczką kilkunastu paczuszek z koralikami na które nie miałam najmniejszego pomysłu :). Pomysł się w końcu znalazł i odniósł wielki sukces - pierwszą bransoletkę, tą złoto-białą ledwo udało mi się zatrzymać dla siebie. Następną zgarnęła mama, do kolejnych jest zaklepana kolejka, chociaż jeszcze ich nie skończyłam ...
Jak wielką ochotę narobiłaś mi na taką chustę... to straszne... :-))
OdpowiedzUsuńGenialna chusta :-)
A w tych kolorach równie cudna, jak poprzednia :-)
Bransoletki - rewelacyjne.
Pozdrawiam serdecznie.