Bardzo ograniczyłam w ostatnich tygodniach wszelką aktywność robótkową - za ciemno, za mało energii, za dużo sprzątania przedświątecznego i materiału do nauki. Motki pochowałam do pudeł i poupychałam na szafy, koraliki też skończyły w torebkach poupychanych w szafach. Mój dotychczasowy towarzysz wieczornego szydełkowania opuścił mnie w zeszłym tygodniu. Owszem, był kłopotliwym zwierzakiem i nie raz mnie denerwował przegryzając kable, ale teraz brakuje mi chrobotu w akwarium. Może na wiosnę rozejrzę się za jakimś przyjaznym szczurkiem?
A tymczasem ostatnio skończoną szydełkową rzeczą była czerwona kamizelka. Nawet nie bardzo chciało mi się jej zaczynać, ale jakoś zeszło. Później czekała ze dwa tygodnie, żeby ją przeprać, bo tez jakoś mi się nie chciało.
Zrobiłam tez trochę biżuterii, nic z czego byłabym specjalne dumna, oprócz jednej bransoletki - nie przepadam za zielonym i nie wiem dlaczego ją zrobiłam. Po prostu wróciłam z pracy i zaczęłam pierwsze koraliki które wpadły mi łapki. Nie wstałam nim nie wkleiłam końcówek Wygląda tak:
Na dzisiaj wystarczy :)
Następny post jak mi energia wróci. W styczniu pewnie...
Śliczna kamizelka :-)
OdpowiedzUsuńPiękny kolor :-)
Mam to samo - zupełny brak energii... Mnie to nawet sprzątać świątecznie się nie chce... Przykro mi, że nie masz już szczurka.
Pozdrawiam serdecznie.