Zacznę od samokrytyki - długo nie wytrzymałam w postanowieniu niekupowania nowych włóczek...
... ale niczego nie żałuje. Zresztą w moim ulubionym sklepie internetowym został już ostatni motek tej zielono-czerwonej włóczki, z której już w wyobraźni miałam skończoną chustę, więc musiałam go kupić (reszta przyjechała "dla towarzystwa" - no przecież jednego motka nie zamówię).
A skoro już dostałam paczkę trzeba było natychmiast skonfrontować wyobraźnie z rzeczywistością.
I wygląda tak jak chciałam :)
Strasznie się martwiłam, że z 420 metrów wyjdzie mi chusteczka, ale w blokowaniu bardzo urosła.Wzór już wcześniej prezentowałam - chyba równo rok temu skończyłam z niego czarną chustę z Kalinki. Ale gdyby komuś nie chciało się szukać to pomysł pochodzi z książki Crochet so fine.
Do tego z kronikarskiego obowiązku kilka zrobionych ostatnio bransoletek - niestety nie wszystkie, bo bardzo ciężko mi je upilnować. Czasami nie zdążę ich porządnie skleić, a już się znajduje nowy właściciel. Ostatnia jest na prezent dla dziesięciolatki. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Jeśli chodzi o zakupy, to mam tak samo:)
OdpowiedzUsuńJak szaleć, to szaleć.
Fajny wzór chusty. Pozwolę sobie zgapić.
Pozdrawiam i zapraszam. Ola.
Cudna chusta :-) Piękne kolory - wcale się nie dziwię, że się na nią skusiłaś :-) Rewelacyjne zakupy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.