Żadną inną porą siedzenie z szydełkiem i kłębkiem włóczki nie jest tak przyjemne jak zimną. No i nigdy nie jest tak bardzo potrzebny dodatkowy sweter lub kamizelka. Szkoda tylko, że gotowe rzeczy tak ciężko wysuszyć. Gdyby było łatwiej pewnie miałabym dzisiaj więcej do pokazania - a tak to mam tylko jedną tunikę. Dwa pozostałe sweterki próbują przeschnąć na dworu. Albo raczej przeczekać aż suszarka w domu się zwolni :).
Tunika miała być w zamierzeniu kamizelką, ale się wyciągnęła po praniu. Robiłam ją jakieś dwa miesiące temu i nie mogę sobie przypomnieć ile włóczki na nią poszło. Cztery albo pięć motków alize cotton batik. Gdybym robiła ją dzisiaj byłaby wełniana, ale i tak jest dość ciepła. Myślałam, że wystające nitki doprowadzą mnie do szału przy wykańczaniu - myślę, że jeszcze przez jakiś czas nie ruszę żadnego wzoru z drobnymi motywami do łączenia.
W ramach wykorzystywania zapasów włóczki zrobiłam chustę dla mamy na okrągłą rocznice osiemnastych urodzin - jest już intensywnie użytkowana i udało mi się ja pożyczyć "ale tylko na chwilke", żeby zrobić zdjęcie. Miała być tylko szaro-czarno-biała, ale w połowie stwierdziłam, że będzie zbyt ponura i dołączyłam filetową nitkę. Trochę żałuję, że nie wpadłam na to wcześniej, ale nie chciało mi się cofać, bo moher tragicznie się pruje.
Chwilowo tylko te rzeczy mogę pokazać jako skończone więc jeszcze zdjęcie kłębków, w które już niedługo wbiję szydełko. W moim ulubionym sklepie internetowym trwa zimowa wyprzedaż włóczek, więc trzeba było sobie zafundować mikołajki. Promocja trwa chyba do końca grudnia, więc kto wie, czy nie załapię pod koniec miesiąca jeszcze na wymówkę, że na urodziny tez przecież wypada sobie prezent sprawić.
A skoro o zakupach mowa. Weszłam do sklepu z kawą, podkreślam jeszcze raz kawą, a tam szydełka na półkach, i laleczki dziewiarskie i jeszcze kilka fajnych przyrządów, których nazw nawet nie znam. Złapałam szydełka i do kasy (to te duże, kolorowe na środku). Teraz trochę żałuje, bo jak wróciłam po jakimś czasie po więcej to już zmienili asortyment. Ostrzegam więc, pokusa czai się wszędzie.
A przy okazji chwalę się swoim nowym smokiem na szydełka. Trochę mu zaszkodził powrót do domu komunikacją miejską z tłumem ludzi zirytowanych rozkopaną Łodzią, ale kropelka uratowała sytuację (i ogon zwierzaka).
A tak w ogóle to ja już ubrałam swoje drzewko bożonarodzeniowe. Tydzień temu. Miały na nim zawisnąć śnieżynki na szydełku, ale jakoś nie chcą się zrobić same...
Kto by pomyślał, że mój blog dobije setki.
Śliczna tunika, w takich wiosennych kolorach ;) I nie dziwię się, że chusta jest intensywnie używana, bo jest cudna ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje z okazji setki ;)
Ślicznie szydełkujesz....ale chyba już to pisałam:))
OdpowiedzUsuńCudowna tunika :-) Piękne kolory.
OdpowiedzUsuńChuście dużo uroku dodało dodanie dodatkowego koloru - i taka jest idealna.
Pozdrawiam serdecznie.
Gratuluję setki:))Świetna tunika i chusta piękna,w smoku się zakochałam :))
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :))